Wyszedł z ziemi pan ropuszek,
by po zimie zgubić brzuszek.
Licząc kroki, wokół krąży.
Nadmiar skóry mocno ciąży.
Trzęsą mu się żabie udka,
podskakuje śmiesznie bródka.
Choć porusza się niezdarnie,
ropuch się do ćwiczeń garnie.
Przerażony kret hałasem,
chciał rozprawić się już z płazem.
Ale nagle, zmienił zdanie,
zaczął ćwiczyć przysiadanie.
Anemicznie, lecz rytmicznie,
kret i ropuch ćwiczą ślicznie.
Robią skłony i przysiady.
Brawo biją im owady.
Kret zachęca zgromadzonych,
chce ich widzieć odprężonych.
Są wymachy i wyskoki.
Trzmiele łapią się za boki.
Na powietrzu, bardzo zdrowo,
serca biją już miarowo
i choć w kościach jeszcze chrupie,
coraz lepiej idzie grupie.
By na wiosnę mieć kondycję,
ropuch rzucił propozycję:
– Aby czuć się tak genialnie,
ćwiczmy razem regularnie!