Warszawianka, z wykształcenia prawnik, z zamiłowania bajkopisarka i poetka. W wolnym czasie miłośniczka przyrody. Z pasją piszę dla dzieci rymowane wiersze edukacyjne, kołysanki i bajki z morałem. Bohaterowie rymowanek to barwnie opisane postacie, głównie zwierzęta, którym przypisuję cechy ludzkie. Zapraszam do świata fantazji.
Raz w kurniku dwa koguty Pogubiły w walce buty Poszło im o dowodzenie I u kurek powodzenie Kogut stary i poważny Pierwszy zaczął, był odważny Czuł się panem w kur gromadzie On przewodzi tutaj w stadzie Kury łaja i pogania Do znoszenia jaj nagania
Kogut młody i przystojny Był dla kurek bardziej hojny Dawał kwiatki i prezenty To dla kur są argumenty Kurki jego hołubiły I o młodym w nocy śniły
Rozwścieczyło to starego I wyskoczył do młodego Dziobał w kuper, dziobał w piórka Leci jedna z drugą kurka Chcą powstrzymać te koguty By nie padły żadne trupy Zwłaszcza, że kogucik młody Już przegrywał te zawody I choć jeszcze jest szczypanie Rozdzieliły panów panie
Już nie walczą koguciki Lecz starego słychać krzyki: – Bawidamek i tchórz z ciebie! W ziemi stary łapą grzebie I do siebie woła kury A ze złości aż jest bury
Ale kurki nie są głupie Wszystkie razem, w jednej grupie Solidarnie stoją rzędem Chcą za młodym lecieć pędem Dla starego to zniewaga: – Taki młody i łamaga! Nawet wątłej jest postury Co w nim widzą zatem kury? Na nic zdały się grymasy Bo skończyły się zapasy
Kury już wybrały pana Z młodym wolą pić szampana Panie lubią być kochane I przez panów rozpieszczane A nadęty kogut stary Nie mógł ustrzec się już kary Skoro kurek nie szanował To z kurnika emigrował Dziś gdzie indziej jaj pilnuje Ale już nie dyryguje!
W pewnym królestwie, legenda niesie Mieszka księżniczka, Amelka zwie się Hoduje ona róże w ogrodach Niespotykane w sąsiednich rodach Różyczki w blasku słońca się mienią I zachwycają piękną czerwienią Goście więc ogród często zwiedzają Amelkę z podziwem przy różach witają
Gdy raz kobieta chwaląc jej róże Mówi Amelce – Zaraz, powróżę Dziecko kochane, z twej pięknej dłoni To choć Amelka troszkę się broni Czekając wróżby wysuwa rękę Czyniąc to z całym książęcym wdziękiem
Kobieta chwyta rączkę Amelki Podaje diadem srebrny i wielki Po czym jej szepce w ucho zaklęcie I zaraz widać dziewczyny śnięcie
Podstępnie został rzucony urok Amelka śpi już cały jeden rok A wraz z księżniczką książęcy śpi dwór Okropna cisza, zamilkł żabi chór Z róż opadają poblakłe płatki Nie ma kto dbać o kwiatów rabatki Wokoło rosną tylko kąkole Pokryły ogród, pokryły pole
Zamarło życie w zamku, w ogrodzie Ruch widać tylko w stawie, na wodzie Kolejny rok, kolejny ranek Jak odczarować uśpiony zamek? Żabki się głowią w książęcym stawie Dawno powinny nadać bieg sprawie
Żaba Matylda, całkiem odważnie: – Czas już na śledztwo!– mówi poważnie – Może kobietę wtedy ktoś słyszał? Przejęty kaczor głośno zadyszał: – Wiedźma zakuła Amelce palec! Wspomina kaczor, idzie jak walec – Bo ta kobieta – kręci też nosem – To czarownica! – idzie za ciosem
Staw jest w ogrodzie, kaczor był blisko Teraz pamięta, on widział wszystko: – Diadem pokryty cały kolcami Amelka brała go też rączkami! Myślę, że on był dla niej zrobiony Mógł dziewczę skusić bo był srebrzony Przyozdobiony choć diamentami Zatruł Amelkę swymi kolcami!
Zatem w połowie, sprawa zbadana Matylda rzekła – Będzie wygrana Winny jak nic jest diadem od wiedźmy! Kolejne fakty razem prześledźmy
Z pomocą przyszedł raczek nieduży Słyszał zaklęcie, siedział w kałuży I chociaż minął rok już od zdarzeń Pamięcią sięga tamtych wydarzeń: „Kiedy księżniczka zatruta będzie Zaśnie dwór cały, książę przybędzie Tylko odważny pomóc jej może Gdy pocałuje o wczesnej porze!”
– Świadkiem zaklęcia były też róże Rzekł dalej raczek – patrząc ku górze: – Dlatego płatki zgubiły kwiaty Braknie w królestwie blasku, poświaty Dwór więc doświadcza straszliwej biedy Następstwo zaklęć od tej kobiety – Musimy działać – rzuciła żabka Matylda mądra, tak jak jej babka
– Mam taki pomysł, piszmy do księcia! By odczarował wiedźmy zaklęcia Kuzyna matki panny Amelki Z niego bohater jest przecież wielki
Księżniczka bowiem miała krewnego Księcia Dawida, choć ubogiego To on się wsławił zabiciem smoka Potwierdza szybko siedząca sroka: – W dwa dni dostarczę wasze podanie Dawid zrozumie takie wezwanie! Nie kryjąc sroka swego przejęcia Wyrusza z listem w podróż do księcia
Sroka leciała dwa dni niecałe Dawid się zdziwił też niebywale Mieszkał w odległym przecież powiecie Książe ubogi, nie bywał w świecie Bez słów wahania przybył na zamek A był to właśnie wczesny poranek Niosąc Amelce szybki ratunek Złożył na ustach swój pocałunek
Żaby do stawu diadem wrzuciły Kłopoty zamku więc się skończyły Do życia wrócił dwór i dworzanie Bo moc straciło z zaklęcia spanie Król chciał ozłocić czyny Dawida Ten rzekł, że złoto mu się nie przyda Poprosił o rękę pięknej Amelki A dla księżniczki to zaszczyt wielki
Miłość do księcia odwzajemniła O bohaterze od zawsze śniła Za dwa tygodnie będzie wesele Żaby szykują chór i kapelę Od rana dworzan czarują pieśnią Róże czerwienią na powrót im lśnią Nad bezpieczeństwem straże czuwają Wiedźmy do zamku wstępu nie mają