Nie będzie o kotku, tym co palił fajkę
Nie będzie morału, co wkłada się w bajkę
Prawdziwą historię tym razem opowiem
O przyjaźni z kicią każdy się dziś dowie
Będąc raz na ganku piłam sobie mleko
Mały kotek patrzył, całkiem niedaleko
Tuż za ogrodzeniem, tuż za moim płotem
Koteczka siedziała, była dzikim kotem
Przeszłość tego kotka chyba jest okrutna
Przyszła bardzo głodna i okropnie smutna
Strach jej nie pozwolił przeskoczyć przez płotek
Widać gołym okiem bał się ludzi kotek
Dałam jej dyskretnie mleczko i jedzenie
Kota nakarmiłam, duże powodzenie
Dzisiaj me siedlisko wiosną już odwiedza
Na ciepłe jedzenie i na mnie też czeka
Mimo lat upływu kot się boi ludzi
Lecz na ganku moim często już się budzi
Nie da się przytulić, tylko głaskać mogę
Choć nie raz pazurkiem zaczepia mi nogę
Kotka ma już imię, zwie się dziś Szarusia
Dalej się wystrzega ludzi i mężusia
Unika jamnika, który gania koty
Widać, że jest mądra, nie lubi głupoty
Dziś ma swe posłanie i budkę na zimę
Na mój widok kotek robi słodką minę
Potrafi dziękować za najmniejszy kąsek
Tuląc do mych kolan szary, mały nosek
Kiedy ją spotkałam nie wiedziałam jeszcze,
Że z dzikim koteczkiem więzi tak zacieśnię
Las jest kota domem, los ją dziki niesie
Nieznany jest adres i kocie bezkresie
Dziś rozpoznam kotkę w deszczu i z daleka
Przyjaźń z tą koteczką wzięła się od mleka
Lecz nie skuszę kotki miastem ani domem
Bo las i natura jest jej parasolem