Jeszcze rosą było mokro
Zobaczyłam je przez okno
Po sąsiedztwie dwa zające
Szły rozpasać się na łące
Po cichutku klaszczę w dłonie
Na polanę z kubkiem gonię
Napić się porannej kawy
Z zającami w cieple trawy
Szkoda tak pięknego lata
Niech mnie cieszy jego szata
Zostawiłam swe bolączki
Wolna tak jak te zajączki
W niepogodę i w pogodę
Szumią leśne brzózki młode
Szepcą złotym zboża łanom,
Że masz jedną szansę daną
Kawa z łąki, stan nirwany
Pejzaż ciszą wykąpany
Spokój łąki, błękit w niebie
Sercem tulę go do siebie