Kategorie
Bajki

Koza u fryzjera

Na głowie kołtun kozę uwiera
Czas już odwiedzić zatem fryzjera
Tym razem nawet dobrze wymyta
Ruszyła koza raźno z kopyta

Od progu krzyczy, że chce fryzurę
Choć fryzjer czesze tutaj pazurem
Lecz kozie wcale to nie przeszkadza
Zadek na fotel szybciutko wsadza

W zakładzie kogut, on był fryzjerem
(Kiedyś już poznał kozy manierę)
Choć nie używa u siebie kosy
Zanim strzyc zacznie, pyta się kozy:

– Na jaką długość tniemy dziś włosy?
– Jakiej chcesz kozo metamorfozy?
Koza już miała raz łeb obdarty
Widzi, że fryzjer stroi z niej żarty

Mocno wzburzona opuszcza zakład
Dla niej zbyt duży był drwiny nakład!
Lecz, jak tu teraz zadbać o włosy
W które wplątane są siana kłosy?

Postanowiła pójść do lekarza
Jemu nie wolno, on nie obraża
A przecież włosy mogą być chore
Niech doktor zatem wyciacha zmorę

Od progu skarży się na chorobę
Lecz lekarz pyta – A cóż ja mogę?
– Obetnij włosy – patrzy błagalnie!
Ale wypadło to teatralnie

– Oj, kozo, kozo, idź do teatru
A u mnie nie rób włosem spektaklu
– Coś podobnego! Panie doktorze!
Doktor obrażać przecież nie może!

Mocno tupnęła koza w podłogę
No i się stało, złamała nogę
Teraz naprawdę lekarz potrzebny
Pech u tej kozy, to chleb powszedni

Doktor w ukryciu śmiał się z przypadku
Tej dziwnej kozy i jej wypadku
Lecz kiedy wracał do domu w nocy
Sam złamał nogę koło północy

SPIS TREŚCI

ocena: 5/5 - głosów: 5

3 odpowiedzi na “Koza u fryzjera”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.