Na głowie kołtun kozę uwiera
Czas już odwiedzić zatem fryzjera
Tym razem nawet dobrze wymyta
Ruszyła koza raźno z kopyta
Od progu krzyczy, że chce fryzurę
Choć fryzjer czesze tutaj pazurem
Lecz kozie wcale to nie przeszkadza
Zadek na fotel szybciutko wsadza
W zakładzie kogut, on był fryzjerem
(Kiedyś już poznał kozy manierę)
Choć nie używa u siebie kosy
Zanim strzyc zacznie, pyta się kozy:
– Na jaką długość tniemy dziś włosy?
– Jakiej chcesz kozo metamorfozy?
Koza już miała raz łeb obdarty
Widzi, że fryzjer stroi z niej żarty
Mocno wzburzona opuszcza zakład
Dla niej zbyt duży był drwiny nakład!
Lecz, jak tu teraz zadbać o włosy
W które wplątane są siana kłosy?
Postanowiła pójść do lekarza
Jemu nie wolno, on nie obraża
A przecież włosy mogą być chore
Niech doktor zatem wyciacha zmorę
Od progu skarży się na chorobę
Lecz lekarz pyta – A cóż ja mogę?
– Obetnij włosy – patrzy błagalnie!
Ale wypadło to teatralnie
– Oj, kozo, kozo, idź do teatru
A u mnie nie rób włosem spektaklu
– Coś podobnego! Panie doktorze!
Doktor obrażać przecież nie może!
Mocno tupnęła koza w podłogę
No i się stało, złamała nogę
Teraz naprawdę lekarz potrzebny
Pech u tej kozy, to chleb powszedni
Doktor w ukryciu śmiał się z przypadku
Tej dziwnej kozy i jej wypadku
Lecz kiedy wracał do domu w nocy
Sam złamał nogę koło północy
3 odpowiedzi na “Koza u fryzjera”
Fantastyczne 🤣 zabawne i z morałem, świetne bajki
Podziwiam, świetne poczucie humoru, będę tu zaglądać
Super wierszyki