Wiatr zamiata z trawy liście
Kawę pije melancholia
Nad polami, w lesie, mgliście
Ot, wrześniowa to historia
Narażając się jesieni
Zamąciłam jej na łące
To nie czas na chryzantemy
Przyciągnęłam bliżej słońce
Jesień lubi tak czasami
Lawendować mchu kolory
Kłaść się wrzosem pod nogami
Demonstrując swe walory
Rozsiąść chce się, naturalnie
W pięciolistnym dzikim winie
Ubierając bluszcz w nostalgię
Mięknę latem nim przeminie